Forum Potworowo Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


Miss Meadowes

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Potworowo Strona Główna -> Huncwoci i spółka
Autor Wiadomość
Holly
Naczelny Potwór


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Dolina Hollciaków łamane na Highway to Hell

PostWysłany: Sob 19:55, 14 Kwi 2007 Temat postu: Miss Meadowes

Dorcas Meadowes - postać kanoniczna i jakże popularna wśród młodych pisarzy zajmujących się tworzeniem ficków na podstawie twórczości pani J.K. Rowling. Więc czemu ja - zwolenniczka oryginalności - porywam się na pisanie o niej? To jest dobre pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Po prostu impuls. Nagła chęć stworzenia historii o dziewczynie żyjącej w czasach Huncwotów na dodatek ściśle związanej z Syriuszem Blackiem, do którego - jeśli mam być szczera, a szczera bywam prawie zawsze - nie żywię jakiejś nadzwyczajnej sympatii. Właściwie jestem fanką Rogacza, a mimo wszystko nie zamiesza on zbytnio w uczuciach mojej panny Meadowes. Tak po prostu jest i mam nadzieję, że poprowadzę tę historię porządnie i stworzę Dorcas godne i ciekawe życie. Trzymajcie za mnie kciuki ;)

To powyżej jak i poniżej napisałam rok temu. Może uda mi się zakończyć pewnego pięknego dnia. Rozdziałów jest kilka. Póki co, wklejam pierwszy.



1. Poeci się mylą, a uśmiech potrafi odpychać

Niektórzy poeci, romantycy i inni ludzie lubujący się w oddawaniu się przemyśleniom głównie na tematy dotyczące otaczającego nas świata wyznają pogląd, że postrzegamy przyrodę przez pryzmat odczuwanych w danej chwili uczuć i emocji. Mają na myśli to, że dla człowieka odczuwającego smutek i przygnębienie świat wydaje się być szary i ponury, a ktoś szczęśliwy odbiera wszystko w żywych i niezwykle pogodnych barwach.
Mała dziewczynka zdjęła z głowy kaptur, uwalniając spod niego długie, brązowe włosy, które splątanymi falami opadły na jej ramiona i spojrzała do góry na kłębiące się pod niebem gęste, ciemnoszare chmury, z których obficie lały się krople deszczu. Jedna z takich kropli wpadła dziewczynce do oka, więc szybko spuściła głowę i przetarła je, nie przestając się jednak uśmiechać.
- Dorcas, załóż kaptur, bo zmokniesz! – Blond włosa kobieta w wieku nie przekraczającym czterdziestu lat podbiegła do córki i założyła jej kaptur czarnego płaszczyku na głowę.
- Z kapturem czy bez, i tak zmoknę. Co za różnica. – Dziewczyna wzruszyła ramionami i zrzuciła z głowy kaptur, po czym, nie przejmując się rozpoczynającym się właśnie kazaniem rodzicielki na temat tego, jak należy dbać o zdrowie, skierowała się powoli w kierunku wejścia na dworzec.
Jeśli wierzyć wyżej wspomnianym poetom czy romantykom w to, że pogoda oddaje uczucia, powinna być przygnębiona. Wszystko jest szare i bynajmniej nie wprawia w dobry nastrój. Tymczasem ona czuła rosnące z każdą chwilą podekscytowanie i nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu cisnącego się na usta.
W końcu rozpoczynała naukę w szkole. I pewnie większość uczniów nie cieszy się z tego powodu, gdyż według nich początek nauki jest równoznaczny z początkiem straszliwych tortur, lecz szkoła - a tym samym nauka, jaką wpajali w niej nauczyciele uczniom – do której zmierzała Dorcas, nie była zwyczajna. W Hogwarcie – bo taką nazwę nosiła – nauczano cudownej sztuki magicznej, na samą myśl o której dziewczynkę przechodził przyjemny dreszcz emocji.
***
- No, rusz się, młoda, bo nam pociąg ucieknie – mruknęła ze zniecierpliwieniem trzynastoletnia blondynka, splatając ręce na piersi. – Rozumiem, że się boisz, to żadna nowość w twoim przypadku...
- Spadaj, Cathy. I nie mów do mnie „młoda”, dobra? – odparowała niższa od niej szatynka, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem, bo te wciąż wbijała w ścianę przed sobą.
- Dorcas! Trochę szacunku dla siostry! – upomniała ją z oburzeniem kobieta stojąca trochę z tyłu w towarzystwie szpakowatego mężczyzny.
- Ona nie szanuje mnie, a ja nie szanuję jej. To chyba całkiem sprawiedliwe – odparowała młodsza z dziewczyn, ale kobieta najwidoczniej postanowiła puścić tę uwagę mimo uszu, bo podeszła do niej i w geście pełnym zrozumienia i troski położyła jej dłoń na ramieniu.
- Dalej, kochanie. To nic strasznego. Jak się boisz, możesz wbiec – zapewniła łagodnie.
- No oczywiście. Co jest niby strasznego w zderzeniu się ze ścianą, a potem wylądowanie w szpitalu ze wstrząsem mózgu? – mruknęła szatynka ironicznie, ale mimo wszystkich złych przeczuć, jakie ją ogarniały, zacisnęła ręce na rączce wózka, na który załadowany był jej kufer i zaczęła biec przed siebie. Wraz z malejącą odległością, jaka dzieliła ją od ściany z cegły znajdującą się między peronem dziewiątym a dziesiątym na dworcu Kings Cross w Londynie, która rzekomo miała być przejściem do świata pełnego magii, rósł jej niepokój. A co będzie, jeśli to w rzeczywistości jedynie zwykła ściana?
Lepiej sobie tego nie wyobrażać, gdyż jest to dość brutalna myśl.
Zamknęła oczy, chociaż wiedziała, że jej to w żaden sposób nie pomoże i... zupełnie tak, jak się spodziewała, wpadła na coś z impetem. Usłyszała szczęk metalu, a sama straciła równowagę i przewróciła się na zimną, kamienną posadzkę. Dopiero wtedy otworzyła oczy, spodziewając się zobaczyć nad sobą wykrzywioną w ironicznym uśmiechu twarz siostry.
Nie pomyliła się. Cathy stała nad nią i widać było, że z trudem powstrzymuje się od wybuchnięcia głośnym śmiechem.
- Jakby ktoś pytał, to się nie przyznawaj, że jesteś moją siostrą – powiedziała i przeszła obok, nie wyrażając najmniejszej chęci pomocy.
Dorcas rozejrzała się naokoło i pierwszym, co udało jej się zobaczyć, była ogromna, czerwona lokomotywa górująca nad tłumem uczniów ciągnących swoje kufry przez peron w kierunku równie wielkich rozmiarów pociągu.
Uśmiechnęła się do siebie, gdyż to oznaczało, że rzeczą, na którą wpadła, wcale nie była ta głupia barierka i mimo złych obaw, z sukcesem dostała się na peron 9 i ¾. Dopiero potem dostrzegła, że jej wózek leży przewrócony na podłodze, a obok niego jej kufer, który na całe szczęście się nie otworzył.
- Nic ci nie jest? – Usłyszała ponad sobą czyjś głos, więc odgarnęła niesforne kosmyki brązowych włosów z oczu i uniosła głowę do góry. Tuż obok stał brunet mniej więcej w jej wieku będący najprawdopodobniej sprawcą jej wypadku, lub raczej osobą, na którą niezbyt szczęśliwie wpadła po przejechaniu przez ścianę. Od razu rzucił jej się w oczy nieprzeciętny uśmiech nieznajomego, jakim ją obdarzył. Niewątpliwie cudowny i pełen uroku, lecz miał w sobie coś, co z bliżej nieokreślonych przyczyn zniechęcało ją do chłopaka. Jakąś zbytnią pewność siebie czy wręcz zarozumialstwo, a były to rzeczy, których nie znosiła i w żaden sposób nie tolerowała, zwłaszcza u osobników płci męskiej. Dlatego szybko poczuła chęć uwolnienia się od jego towarzystwa.
- Nie. Wszystko w porządku – odburknęła beznamiętnie.
- Pomogę ci. – Wyciągnął w jej kierunku dłoń, ale zignorowała ją i podniosła się o własnych siłach, po czym otrzepała płaszcz i spodnie i przy lekkim wysiłku podniosła wózek i kufer z posadzki peronu.
- Umiem sobie radzić sama. – Posłała mu ironiczny uśmiech i zaczęła pchać wózek w kierunku pociągu.
Chłopak podążył za nią.
- Jestem Syriusz Black – przedstawił się, na co odpowiedziała jedynie skromnym pomrukiem. – A ty?
- Meadowes. Dor...
- Dorcas! Dorcas, kochanie! Nic ci się nie stało?! Och, Dorcas! – Pani Meadowes przysłoniła córce całe pole widzenia, szczęśliwie przerywając tę niezbyt ekscytującą konwersację z młodym Blackiem. I jedynym minusem było to, że niemal jej przy tym nie udusiła zbyt mocnym uściskiem.
***
- GRYFFINDOR! – wykrzyknęła Tiara Przydziału tuż po tym, jak Dorcas założyła ją na głowę.
Dziewczynę ogłuszył ryk i wycie dochodzące od stołu znajdującego się pod wielkim gobelinem przedstawiającym złotego lwa na szkarłatnym tle. Z niepewną miną skierowała swe kroki w tamtą stronę, starając się odszukać wolne miejsce jak najdalej od Syriusza Blacka, który świdrował ją spojrzeniem swoich złoto-brązowych oczu z tym swoim głupim uśmiechem przyczepionym do twarzy.
Miała całkowitą pewność, że chce mieć z tym chłopakiem jak najmniej wspólnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nuśka
Czekoladoholiczka


Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 20:40, 14 Kwi 2007 Temat postu:

fajne. krótkie, ale fajne ; p. Tylko ten 'kaptur' się na początku powtarza...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Naczelny Potwór


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Dolina Hollciaków łamane na Highway to Hell

PostWysłany: Sob 20:42, 14 Kwi 2007 Temat postu:

serio? nie wiem, nawet tego nie sprawdzałam xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murdermile



Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni

PostWysłany: Nie 11:55, 15 Kwi 2007 Temat postu:

Podoba mi się, mówię to z czystym sercem. Początek świetny - refleksyjny nieco, nie za dużo, nie za mało - tak, że czyta się przyjemnie. Sama postać Dorcas, nie wiem czemu, podoba mi się średnio - może dlatego, że zawsze wyobrażałam ją sobie nieco cieplej, niż Ty opisałaś - jako ironiczną, zdystansowaną dziewczynkę. Ale, za to Black blado wcale nie wypadł - i ciekawa jestem, jak rozwiniesz ich dalszą znajomość, bo to wyzwanie nie lada. Wink Słowem - wklejaj następny rozdział! ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Naczelny Potwór


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Dolina Hollciaków łamane na Highway to Hell

PostWysłany: Nie 16:59, 13 Maj 2007 Temat postu:

Więc wklejam. Mam jeszcze jeden napisany rozdział. Będę musiała popracować nad następnym i przypomnieć sobie, o czym ja miałam tak właściwie napisać, bo już niezbyt pamiętam "^^. Styl tego-tego poniżej pozostawia wiele do życzenia, ale moje lenistwo nie zna granic i zwyczajnie nie chce mi się pisać na nowo, co jest konieczne, jeśli chcę, by było napisane lepszym językiem. Może kiedyś, kiedyś to przepiszę...


2. Osoby, których nie darzę sympatią

Dorcas opadła na łóżko stojące tuż pod oknem, które odpowiedziało niepewnym skrzypieniem starych sprężyn, lecz zanim zdążyła się wygodniej rozłożyć, drzwi do jej nowego dormitorium otworzyły się i weszła przez nie grupka dziewcząt, na czele której stał zielonooki rudzielec. Wszystkie były radosne i roześmiane, na co Dorcas poczuła lekkie ukłucie czegoś w rodzaju zazdrości. Szybko jednak je od siebie odrzuciła i postanowiła poznać nowe współlokatorki, zanim wyda o nich jakikolwiek osąd.
- Hej, zajęłaś moje łóżko – powiedziała rudowłosa, podchodząc do niej, opierając ręce na biodrach i przypatrując się bezczelnie, za co Dorcas od razu ją skreśliła. Już przez samą przekorę gotowa była się z nią kłócić, a ponadto zawsze chciała spać pod oknem (co niestety u niej w domu nie było możliwe, gdyż całe miejsce pod oknem w jej pokoju zajmowało biurko, a nikt nie miał czasu się głowić i męczyć nad przemeblowywaniem) i nie chciała z tego rezygnować tylko dlatego, że jakiś rudzielec ma taki kaprys.
- A jest gdzieś napisane, że jest twoje? – spytała oschle. – Bo jeśli nie, to musisz znaleźć sobie inne, bo to jest zajęte. Przeze mnie – podkreśliła ostatnie dwa słowa, patrząc na dziewczynę groźnie. Rudowłosa oddała spojrzenie.
- Nie kłóćmy się o głupie łóżko – powiedziała. – Odstąp mi je i zapomnijmy o sprawie.
Dorcas zmierzyła ją wzrokiem.
- Nie – skwitowała krótko.
I mimo że kłócenie się z powodu miejsca spania, było strasznie głupie i dziecinne, obydwie jedenastolatki dyskutowały podniesionymi głosami jeszcze przez długi czas, gdyż obie były równie uparte i zawzięte, a żadna nie miała najmniejszego zamiaru, aby się poddać i oddać zwycięstwo drugiej. Skończyło się na tym, że łóżko zajęła Dorcas, bo rudowłosa w końcu miała dość i z dumą stwierdziła, że „nie zamierza dyskutować z głupimi ignorantkami, które nie są na jej poziomie, a poza tym głupszym się ustępuje”.
Ta drobna sprzeczka zdecydowała jednak o tym, że między Dorcas Meadows a Lily Evans jeszcze przez długi czas miało istnieć napięcie przekreślające możliwość przyjaźni między nimi.
***
Minęły dwa miesiące, odkąd Dorcas po raz pierwszy przekroczyła próg Hogwartu. Przez ten czas zdążyła przywyknąć do mieszkania w tym ogromnym zamku i poznała przynajmniej kilka jego sekretów. Zdała sobie również sprawę, że nauka magii wcale nie jest trudniejsza od tego wszystkiego, czego uczą mugole w swoich szkołach i nie zadawała sobie zbytniego trudu, by być jak najlepszą uczennicą. Niektóre rzeczy faktycznie same zdawały się wchodzić do jej głowy, a inne uznawała za mało ważne i nie zamierzała się zbytnio wysilać, aby je przyswoić.
Jednak Hogwart nie był tylko i wyłącznie szkołą. Był także tymczasowym domem dla wielu młodych czarodziei, a co za tym idzie miejscem zdobywania i rozwijania się przyjaźni oraz innych uczuć międzyludzkich. Lecz Dorcas nie miała zbyt wielu znajomych, a przyjaciół wcale. Nie znała bliżej nikogo z innych domów niż Gryffindor, a od większości Gryfonów i tak trzymała się z daleka, gdyż zadawali się oni z Lily Evans. Znajomość z nimi równoznaczna była ze znajomością z rudowłosą, a tego bynajmniej Dorcas nie chciała. Nie lubiła Evans już od pierwszego spotkania i była święcie przekonana, że nawet, gdyby nie doszło do pamiętnej sprzeczki o łóżko, i tak nie darzyłaby jej zbytnią sympatią. Lily była stanowczo zbyt idealna. Ładna, mądra, towarzyska, nie bojąca się wyrażania własnych opinii i obrony ich, pełna uroku, a najgorsze było to, że doskonale zdawała sobie sprawę z tych wszystkich zalet. Wiecznie otoczona była wianuszkiem znajomych i jedynym, co psuło jej dobry zazwyczaj humor, był niejaki James Potter – Gryfon z ich roku, który nieustannie się za nią uganiał, wyznając miłość.
Dorcas lubiła go już przez samo to, że wyprowadzał Evans z równowagi, jednak był on kolejną z osób, z którymi nie wolała nawiązywać bliższej znajomości. W przypadku Jamesa powodem było jego kolegowanie się z Syriuszem Blackiem – chłopakiem, którego Dorcas również nie darzyła sympatią. Wprawdzie Black był jednym z niewielu, z którymi rozmawiała od czasu do czasu, ale bynajmniej nie były to rozmowy na wysokim poziomie, a już tym bardziej nie przyjacielskie pogawędki. Raczej wymiany ciętych uwag i przekomarzania dostarczające rozrywki przyjaciołom Syriusza, z którymi zazwyczaj się nie rozstawał, a którymi oprócz Jamesa Pottera byli niezbyt rozgarnięty, a wręcz głupkowaty – w opinii Dorcas - Peter Pettigrew i tajemniczy Remus Lupin – najinteligentniejszy z całej czwórki, jednak nie na tyle stanowczy, by choć odrobinę owej inteligencji wpoić swoim towarzyszom i powstrzymać ich od licznych wybryków, z których, mimo krótkiego czasu spędzonego w Hogwarcie, zdążyli już zasłynąć.
Wielu takich wybryków Dorcas była świadkiem, gdyż dziwnym trafem Black i jego znajomi znajdowali się często w jej pobliżu, ale jednego stała się ofiarą, co jeszcze bardziej pogłębiło jej niechęć do Syriusza...
Mimo że październik dobiegał końca i teoretycznie jesień powinna prezentować się w całej swojej okazałości szarością, chłodem i nie ustającym deszczem, to była to jedynie teoria. W praktyce wciąż było całkiem ciepło i sucho i Dorcas wystarczył jedynie cienki płaszczyk, aby nie trzęsąc się z zimna, siedzieć nad jeziorem i odczuwać przyjemność płynącą z wpatrywania się w nieznacznie pofalowaną taflę wody.
Nie tylko ona rozkoszowała się być może ostatnimi względnie ciepłymi chwilami tego roku. Kilkanaście metrów dalej siedziała Evans z, jak zwykle, sporą grupą koleżanek. Wszystkie zdawały się być szczęśliwe i co chwilę wybuchały głośnym śmiechem. Dorcas sama nie wiedziała, czemu wciąż tam siedzi i się temu wszystkiemu przygląda, krzywiąc się przy tym nieznacznie z irytacji. Sama przed sobą usprawiedliwiała się lenistwem powodującym, że po prostu nie chciało jej się wstawać.
Nagle śmiechy Gryfonek ustały i zapanowała między nimi iście grobowa cisza. Evans, z miną, jakby ktoś jej co najmniej zabił ukochaną sowę łyżeczką do herbaty, podniosła się z trawy. To samo po chwili zrobiły jej koleżanki. Dorcas szybko dostrzegła powód tak nagłej zmiany atmosfery.
Od strony zamku zmierzał w ich kierunku James Potter jak zwykle w towarzystwie swoich trzech przyjaciół.
Ale czy na pewno trzech?
Dorcas przyjrzała im się uważniej i stwierdziła, że kogoś brakuje...
No tak, Blacka...
- Cześć, Meadowes – usłyszała zza pleców dobrze znany głos, ale zanim zdążyła się odwrócić, by stanąć twarzą w twarz z Blackiem, do jej uszu dobiegły piski przestraszonych dziewczyn. To Potter każdą po kolei wrzucał zaklęciem do wody, ku ogromnej radości Petera z podnieceniem klaszczącego w dłonie. Remus natomiast stał spokojnie i mimo że wydawał się być trochę zakłopotany tą sytuacją, nie robił zupełnie nic, aby ją przerwać...
W przeciwieństwie do Lily Evans, która wyciągnęła różdżkę z kieszenie swojej szaty i skierowała ją w kierunku Jamesa. Ten zmierzwił swoje włosy i na chwilę przerwał podtapianie Gryfonek na rzecz rozmowy z rudowłosą, której Dorcas nie mogła usłyszeć ze względu na zbyt dużą odległość, jaka ją od nich dzieliła. Doskonale natomiast widziała, że Lily robi się coraz bardziej poirytowana, a to wprawiło ją w zadziwiająco dobry nastrój. Uśmiechnęła się do siebie ironicznie.
- No i z czego się cieszysz, Meadowes? – odezwał się ponownie Black, przypominając jej o sobie.
- Z twojego niskiego poziomu inteligencji, kretynie – odpowiedziała, co jedynie poniekąd było zgodne z prawdą, nie odrywając wzroku od kłócących się kilkanaście metrów dalej Lily i Jamesa.
- Ach tak? Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni – powiedział Syriusz, a w jego głosie pobrzmiewała groźba. Dorcas jednak nie przejęła się tym zbytnio.
Niestety, był to błąd. Chłopak wypowiedział formułę zaklęcia lewitacji, którego uczyli się niedawno na zaklęciach, unosząc ją w powietrze. Wydała z siebie głośny okrzyk, który zwrócił na nią uwagę Evans. Zanim Syriusz zaczął sprawiać, że unosiła się to do góry to opadała na dół, kątem oka dostrzegła, że rudowłosa przerwała rozmowę z Potterem i zaczęła biec w jej stronę. Dorcas miała jednak nadzieję, że jedynie jej się wydawało, a w najgorszym wypadku, jeśli już koniecznie musiało to być prawdą, że Evans nie przyjdzie czasem do głowy, aby ją ratować w jakiś zapewne niezbyt skuteczny sposób.
Niestety, nadzieja po raz kolejny okazała się być matką głupich...
- Puść ją – powiedziała Evans ostro w kierunku Syriusza, ale ten nawet nie raczył jej odpowiedzieć, jedynie gwałtowniej poderwał Dorcas w górę.
Tej zaczynało się powoli robić niedobrze i gdyby nie to powiedziałaby Evans, aby nie wsadzała swojego piegowatego nosa w nie swoje sprawy.
- Powtarzam, Black, puść ją – powtórzyła ruda głośniej.
- Jeśli zgodzisz się być moją dziewczyną, Evans. – Dorcas bez problemu rozpoznała głos Pottera.
- Odczep się, Potter, nie z tobą rozmawiam – mruknęła Lily bez większych emocji, a przynajmniej nie tych pozytywnych. – Black, mówię po raz ostatni, żebyś ją puścił, albo pójdę do McGonagall i osobiście postaram się, abyś dostał taki szlaban, że pożałujesz, że nie jesteś skrzatem domowym.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której – czego Dorcas była absolutnie pewna – Syriusz mierzył Lily przenikliwym spojrzeniem i uśmiechał się do niej ironicznie.
- Dobra – stwierdził, po czym zdjął z wiszącej w powietrzu dziewczyny zaklęcie, w skutek czego ta... wylądowała z głośnym pluskiem w jeziorze przy akompaniamencie śmiechu chłopaków.
Wygramoliła się na brzeg i wycisnęła mokre włosy. Było jej strasznie zimno, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Nie myśl, że będę ci dziękować, Evans – powiedziała oschle. – Sama bym sobie poradziła i pewnie nie skończyłabym mokra.
Lily prychnęła, odwróciła się na pięcie i odeszła w kierunku zamku.
Dorcas podeszła do Syriusza i wbiła w niego mordercze spojrzenie, które zapewne pozbawiłoby go życia, gdyby tylko spojrzenia miały takie możliwości.
- Przynieść ci ręcznik? – spytał Black, szczerząc się do niej w idealnym uśmiechu, od którego zrobiło jej się niedobrze.
- Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj – syknęła przez zaciśnięte zęby, kopnęła go z całej siły w piszczel aż się zwinął z bólu i, podobnie jak kilka chwil wcześniej Evans, podążyła do zamku szybkim krokiem ani razu nie oglądając się za siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murdermile



Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni

PostWysłany: Pon 7:56, 14 Maj 2007 Temat postu:

Cytat:
- Z twojego niskiego poziomu inteligencji, kretynie – odpowiedziała,
- ten cytat jest best, śmiałam się przy nim jak głupia. Wink W ogóle bardzo mi się podobało, zgrabnie napisane, takie.. lekkie i przyjemne.. a Dorcas rzeczywiście stworzyłaś inną - nie przyjaźni się z Lily Evans? Toż to zbrodnia! A już w ogóle że nie podoba jej się Black.. no, ciekawa jestem Hollć, w którą stronę to opowiadanie teraz popchniesz. Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Naczelny Potwór


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Dolina Hollciaków łamane na Highway to Hell

PostWysłany: Pon 19:55, 14 Maj 2007 Temat postu:

w strone totalnej porażki, tak myślę xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murdermile



Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni

PostWysłany: Wto 7:53, 15 Maj 2007 Temat postu:

A przestań, bo Cię zaraz trzasnę patelnią w łeb. xP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Naczelny Potwór


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Dolina Hollciaków łamane na Highway to Hell

PostWysłany: Wto 21:25, 02 Paź 2007 Temat postu:

To wszystko, co do tej pory napisałam o Dorcas. Może kiedyś pan Wen stwierdzi, że nadszedł czas na stworzenie ciągu dalszego, jednak póki co historia zatrzymuje się w tym momencie. Co będzie dalej? Się zobaczy...


3. Latająca różdżka, irytacja i Łapek.

Dorcas była wściekła do granic możliwości. Tego było już zdecydowanie za wiele. Znęcanie się psychiczne pod postacią tych wszystkich irytujących kłótni i sprzeczek to jedno, ale wrzucenie jej do jeziora było całkowitym przegięciem. Black przekroczył cienką granicę jej cierpliwości i wytrzymałości, a tego nie zapomina się tak łatwo, jeśli zapomina się w ogóle. Dlatego postanowiła nie tylko się do niego nie odzywać, ale też całkowicie ignorować, jakby był powietrzem.
I całkiem nieźle jej to szło już od ponad dwóch tygodni. A choć z początku Syriusz zdawał się tym w najmniejszym stopniu nie przejmować to z czasem zaczynało go to – delikatnie mówiąc – widocznie drażnić...
- Meadows, zachowujesz się jak jakieś rozpieszczone dziecko, któremu mama odmówiła kupna lizaka – powiedział podczas śniadania pewnego pochmurnego sobotniego poranka.
Dorcas nawet nie obdarzyła go spojrzeniem, udając całkowicie pochłoniętą konsumowaniem swojej owsianki, choć w rzeczywistości uważnie go słuchała, gdyż był to jedyny sposób na odwrócenie uwagi od wyjątkowo nieudolnych zalotów Pottera do Evans, które powoli zaczynały się robić nudne, nawet jak dla panny Meadows.
- Długo masz zamiar jeszcze zgrywać pannę wielce urażoną?
- Peter, czy mógłbyś mi podać sok? – spytała, starając się nie uśmiechać ironicznie i nie zdradzać jakichkolwiek oznak rozbawienia tą całą sytuacją. – Dziękuję.
- Dobra, nic mnie to nie obchodzi! W ogóle! Rób sobie, co chcesz, ty histeryczko! Świetnie! – Black splótł ręce na piersi i zacisnął usta, ostentacyjnie odwracając głowę w drugą stronę.
Dorcas dostrzegła, że Remus spogląda na niego spod wysoko uniesionych brwi, a kąciki ust drgają mu nieznacznie.
Przez chwilę panowała cisza. Dziewczyna w myślach odliczała, a gdy tylko doszła do dziesięciu...
- I wiesz co ci, Meadows, jeszcze powiem? Żebyś do mnie potem nie przychodziła z przeprosinami, bo naprawdę mnie nie obchodzi, że się do mnie nie odzywasz! – wyrzucił Black i z gniewem pochwycił Bogu ducha winnego tosta leżącego na talerzu przed nim i odgryzł zachłannie całkiem spory kawałek, jakby to na nim chciał wyładować całą swoją negatywną energię.
- Skoro cię to nie obchodzi, to za co Dorcas ma cię niby przepraszać? – wtrącił uprzejmie Remus, za co Black zgromił go iście morderczym spojrzeniem.
Tego dla Dorcas było za wiele. Nie była w stanie dłużej powstrzymywać śmiechu, który z całą mocą wydobył się z jej gardła.
- Ha! – zakrzyknął Syriusz tryumfalnie. – Czy to oznacza, że już ci przeszło?
W ramach odpowiedzi Dorcas wstała z miejsca i wciąż nie przestając chichotać, ruszyła w kierunku wyjścia.
- Jesteś uparta jak osioł! – dobiegło zza jej pleców, a po chwili coś podłużnego i twardego, ale na szczęście niezbyt ciężkiego, uderzyło w jej kark. Zatrzymała się w pół kroku i odwróciła do tyłu. Na podłodze leżała różdżka. Dorcas ze zdziwieniem spojrzała w kierunku miejsca, przy którym jeszcze chwilę temu siedziała i dostrzegła przepraszający wzrok Remusa oraz wbite w nią pełne wściekłości spojrzenie Blacka, w którego z kolei wpatrywał się Peter z mieszaniną podziwu i strachu w oczach.
Szybko domyśliła się, do kogo należała owa różdżka, którą przed chwilą została zaatakowana i to w dość nietypowy sposób. Schyliła się, podniosła ją z podłogi i z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy schowała do kieszeni dżinsów.
***
Wydawać by się mogło, że po incydencie w Wielkiej Sali podczas śniadania Syriusz dał sobie spokój i zaakceptował to, że Dorcas się do niego nie odzywa, co pannie Meadows – do czego niechętnie musiała się przed sobą przyznać – bynajmniej się nie podobało. Brakowało jej ich sprzeczek, które były przynajmniej jakąś rozrywką pomiędzy nauką a znoszeniem Evans i jej koleżanek. Czuła się poirytowana, gdy Black najzwyczajniej w świecie ją ignorował. Lecz była zbyt dumna, by zacząć się do niego ponownie odzywać, zwłaszcza że miała dobre powody do złości. Nic nie zapowiadało również takiego kroku w stronę pozornej zgody - czy raczej powrotu do dawnych stosunków, których zgodą raczej nazwać nie można - ze strony Blacka. Dorcas widziała jednak cień nadziei.
Wciąż miała jego różdżkę.
Siedziała na parapecie okna tuż za swoim łóżkiem i przez chwilę obracała kawałek patyka w palcach, po czym schowała go pod swoją poduszkę, wstała i zeszła do niemal pustego pokoju wspólnego. Wszyscy byli na kolacji w Wielkiej Sali, tymczasem ona nie miała apetytu. Zajęła fotel w kącie obok okna i popatrzyła przez nie na błonia obmywane całkiem mocnym deszczem, którego jednak nie można było określić mianem ulewy. Pojedyncze krople obijały się o szybę, wygrywając bębniącą melodię, w którą dziewczyna się wsłuchała, odrywając tym samym od wszystkich cisnących się do głowy myśli.
- Meadows? – znajomy głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Tak? – spytała głosem pozbawionym emocji, obracając się przodem do Blacka i przybierając obojętny wyraz twarzy. – Czego chcesz? – właściwie nie musiała pytać. Była pewna, że chce odzyskać różdżkę, a gdy tylko to powie, ich rozmowa się zakończy. I jakież było jej zdziwienie, gdy chłopak wypowiedział słowa świadczące o zupełnie innych, zaskakujących ją zamiarach.
- Chciałem cię przeprosić – powiedział cicho, siadając na parapecie obok jej fotela. Oczy Dorcas rozszerzyły się do rozmiarów talerzy i przez chwilę nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Przeprosić? Że niby ty? – wymamrotała w końcu, mrugając ze zdumieniem oczami.
- A co w tym dziwnego? – żachnął się. – Ty jesteś na to zbyt dumna i zapatrzona w siebie, a chyba obydwoje mamy dość tej sytuacji, więc musiałem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Ach tak? – spojrzała na niego ironicznie.
- A nie? W takim razie nie mam tu nic do roboty. – Black podniósł się i już miał odejść, ale Dorcas westchnęła głośno i postanowiła zagrzebać całą swoją dumę.
- No dobra, Black. Może i masz niby rację.
- I...
- No i czego jeszcze chcesz? – zdziwiła się, podnosząc głos.
- Ja cię przeprosiłem. Teraz twój ruch. – Skrzyżował ręce na piersi i uśmiechał się do niej nieznacznie i z lekką ironią.
- W porządku, przeprosiny przyjęte – powiedziała zadziornie.
- Meadows! – oburzył się.
- Za co mam cię przepraszać?! – odparowała z irytacją. – Za to, że wepchnąłeś mnie do wody?! Za te ciągłe docinki?! W takim razie przepraszam cię, Black, że jesteś kretynem! – wyrzuciła z siebie. Syriusz wbił w nią spojrzenie oczu w kolorze pochmurnego nieba i przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Mówiłem, że jesteś strasznie arogancka – stwierdził w końcu chłopak. – Ale wiesz co? Brakowało mi tej twojej złośliwości i wiedźmowatości.
- A mi twojej głupoty – odcięła się z uśmiechem.
- Słuchaj, Meadows, mam coś dla ciebie. – Syriusz sięgnął pod swoją szatę i wyciągnął puszystą szarą kulkę przypominającą duży kłębek wełny i położył ją na kolanach Dorcas. Kulka wydała z siebie cichy pomruk i poruszyła się. Błysnęły duże, zielone oczy, a mruczenie stało się głośniejsze.
- To kot! – powiedziała dziewczyna i niepewnie trąciła zwierzątko ręką. To podniosło łepek, popatrzyło na nią i ponownie zwinęło się w kłębek. – Ale jak... Skąd?
- Kuzynka przysłała mi go niedawno na urodziny, ale mam już sowę, a nie wolno mieć dwóch zwierząt, więc pomyślałem, że oddam go tobie. W końcu przyda ci się towarzystwo, gdy mnie nie będzie w pobliżu. – Chłopak obdarzył ją przyjaznym uśmiechem.
- Ja... Ja nie mogę go przyjąć – powiedziała Dorcas cicho, wciąż wpatrując się w kota.
- Daj spokój, mi i tak się nie przyda.
Przez chwilę patrzyła to na Blacka to na kota, zastanawiając się, co ma zrobić. Nie lubiła prezentów bez okazji, a ta sytuacja była wyjątkowo nietypowa, bo jeszcze niedawno ofiarodawcy wręcz nienawidziła. Mogło to wyglądać jak próba przekupstwa i obawiała się, że jeśli przyjmie podarek, to wyjdzie na osobę interesowną.
- Nie bądź głupia i bierz, jak ci dają. – Uśmiech Syriusza świadczył jednak o czymś innym. Jego motywy płynęły z serca. Dlatego wyzbyła się obaw i stwierdziła, że chyba nic się nie stanie, jeśli zostanie właścicielką kota. – Tylko powiesz mi jak go nazwiesz – zastrzegł Black.
- Łapek – stwierdziła bez wahania.
- Łapek?
- Tak, właśnie. Łapek.
- Jak chcesz. – Syriusz wzruszył ramionami. – Czy to oznacza, że między nami jest tak jak dawniej? Znowu jesteśmy przyjaciółmi?
Dorcas zamilkła i zamrugała oczami ze zdumieniem. Była zaskoczona, że uważał się za jej przyjaciela, do tego stopnia, że nie mogła wydusić z siebie ani jednego sensownego słowa. W końcu jednak otrząsnęła się i zdecydowała, że trzeba go uświadomić o prawdziwych relacjach, jakie między nimi panują, panowały i panować będą.
- Black, my nigdy nie byliśmy przyjaciółmi i nigdy nie będziemy, bo prędzej czy później jedno z nas wykończyłoby drugie – powiedziała.
Black milczał, a jego mina nie odzwierciedlała żadnych uczuć. Dorcas nie miała najmniejszego pojęcia, jakiej reakcji oczekiwać, a te kilka sekund ciszy ciągnęło się niemiłosiernie.
- No dobra. – Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku wyjścia do męskich dormitoriów. W połowie drogi obrócił się jednak w jej stronę. – Masz moją różdżkę, Meadows. Oddaj mi ją jutro, dobra? – rzucił sucho, a następnie zniknął z pokoju wspólnego.
Kot na kolanach Dorcas zamruczał głośniej niż przedtem, podniósł głowę i wbił w dziewczynę długie spojrzenie, po czym pokręcił nieznacznie łebkiem i z powrotem ułożył się do snu.
- Tak, wiem. – szepnęła dziewczyna w stronę zwierzątka. – Przesadziłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murdermile



Dołączył: 14 Kwi 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni

PostWysłany: Śro 7:58, 03 Paź 2007 Temat postu:

Oo, aż mi się żal Syriusza zrobiło, naprawdę -.-
Pisz dalej! Ja żądam! ;d w ogóle trochę mi się ten motyw z ignorancją skojarzył z Anią z Zielonego Wzgórza, ale dobrze, że Ty nie ciągnęłaś tego przez ileśtam (pięć?) lat xD jaaaciękręcę, i chyba żadnego błędu nie wychwyciło moje wprawne oko oceniającej.. brawoł! Holly, zostań moim idolem ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Naczelny Potwór


Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Dolina Hollciaków łamane na Highway to Hell

PostWysłany: Pon 20:47, 10 Gru 2007 Temat postu:

nie nadaje się na idola. nie ma mowy xD

a historię Dorcas pewnego pięknego dnia przepiszę i dokończę ^^ ewentualnie w odwrotnej kolejności XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Potworowo Strona Główna -> Huncwoci i spółka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin